Miłość niespełniona to specyficzny rodzaj nienawiści. Miejmy się na baczności przed jej ofiarą - myślącym samotnikiem.
Hagiwara Sakutaro
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten głos
poznałby wszędzie. Odwrócił się z niesmakiem spoglądając na dziewczynę.
Jej blond
włosy zostały trochę potargane przez wiatr, a brązowe oczy patrzyły na niego z
wyczekiwaniem. Miała na sobie obcisłą czerwoną bluzkę z dużym dekoltem i
przykrótką spódnicę. Na twarzy zauważył jeszcze tonę makijażu. Całość komponowała się okropnie.
--A jednak
może być gorzej.
- Co się tak
gapisz Greengeras? – zapytał z ironią.
- Darco! Jak
ty wyglądasz? Jesteś cały mokry – powiedziała najbardziej słodko, jak umiała
ignorując jego wcześniejsze pytanie.
Merlinie,
dlaczego akurat ona? W podświadomości zaczął snuć plan jak się uwolnić od
Astorii, która wciąż skrzeczała mu pod nosem. Nie znosił jej głosu, ani całej jej osoby.
- Wiesz co…
Teo tam na mnie czeka – wskazał palcem skraj lasu tym samym przerywając monolog
dziewczyny.
Pomachał jej
na pożegnanie, po czym pognał w stronę przyjaciela nie zważając na jej oburzone
okrzyki. Kiedy był w połowie drogi zatrzymał się, przeklął głośno i wrócił po
miotłę Blaise’a.
~*~
Do Noks
Street zawitała noc, kiedy ślizgoni zjawili się przed swoim domem. Tym razem
wyglądał inaczej. Deski wciąż miały ciemnobrązowy kolor, a czarne drzwi z dębu
nadal stały tam, gdzie powinny, jednak coś się zmieniło. Na werandzie stało
krzesło, które samo bujało się to do przodu, to do tyłu. Blaise położył tam
nawet waleriane* w doniczce.
Zabini
poudawał sobie budowlańca, a zarazem dekoratora wnętrz. W ogródku wywiesił
tabliczkę z napisem:
Strefa zamieszkana przez prawdziwe
gady, zastanów się zanim wejdziesz.
Tuż obok
niej postawił posążek smoka ziejącego co chwilę ogniem.
- Miły ten
nasz Blaise – mruknął Teo.
- Tak, aż
chce się u nas zagościć – powiedział Draco oglądając dom.
Po pewnym
czasie oboje przepychając się nawzajem kto z nich wejdzie pierwszy, niczym
dzieci przekroczyli próg mieszkania. Draco wcisnął się pierwszy przed
przyjacielem, a na jego twarzy zagościł zwycięski uśmieszek. Nott nie widząc
schodka w dół runął jak długi na podłogę. Malfoy złapał się za brzuch nie mogąc
powstrzymać narastającego w nim śmiechu przez głupotę przyjaciela.
- Ciekawe,
czy będzie ci tak wesoło, kiedy Zabini zobaczy swoją miotłę w takim stanie. –
wyparował brunet wstając z mściwą satysfakcją .
Blondyn
momentalnie spoważniał i spojrzał na Nimbusa 2001, którego trzymał w ręce.
--Nie
wygląda to za dobrze – pomyślał.
Nie
zastanawiając się długo otworzył jakiś schowek pod schodami i wrzucił do niego
miotłę.
- Tak to
wszystko załatwi, a nasz kochany przyjaciel się o tym nie dowie, bo ja wcale mu
o tym nie powiem – stwierdził Teodor zmierzając do kuchni.
Kuchnia była
typowo w stylu angielskim. Na środku pomieszczenia stała wysepka z blatem,
oświetlona dwoma lampami, stały przy niej dwa krzesła. Pod oknem wmurowane
zostało coś na wzór małej kanapy. Ogółem chłopcy mieli pełen luksus.
- To
oczywiste, że mu nic NIE POWIESZ – wtrącił Malfoy podążając za nim.
- Serio? –
zapytał opierając się nonszalancko o jeden z regałów – A to dlaczego?
Draco wziął
sobie jabłko leżące w misce na blacie, następnie usiadł przy oknie rozkładając
się na sofie i przegryzając owoc.
- Na przykład
dlatego, iż nie chciałby usłyszeć o tym, jak zniszczyłeś mu ulubiony…
- Kto, co,
komu zniszczył? – do kuchni wpadł wesoły od ucha do ucha Blaise.
Zaskoczeni
rzucili okiem na niespodziewanego gościa, który w końcu u nich mieszkał.
- Nic –
skłamali szybko.
Czarnoskóry spojrzał,
jak na debili.
- No to,
który przegrał? – zapytał sugestywnie ruszając brwiami.
Teo wskazał
na Draco, któremu nastrój chyba się jakoś ulotnił. Całą jutrzejszą noc miał
spędzić w szkole. W dodatku przez własny, głupi, cholerny plan. Ale skąd mógł
wiedzieć, że ktoś wpadnie mu na drogę?
- Ja idę pod
prysznic - zaczął blondyn przerywając ciszę. – Gdzie łazienka?
- U góry.
~*~
Następnego
dnia wieczorem około godziny 22 Draco wybrał się na nocny patrol po
Hogwarcie. Pani McGonagall bardzo się
ucieszyła kiedy powiedział, że w każdy poniedziałek będzie mógł pilnować
szkoły. Ogólnie patrole nocą wymyślono
po to, aby ktoś niepożądany nie wszedł na teren
Hogwartu, ponieważ jeszcze nie rzucono na niego wszystkich potrzebnych
zaklęć do ochronienia. Razem z nim w szkole miało być jeszcze jakieś dziewięć
osób, po dwie na różne części obszaru wokół i w budynku. Dobrą stroną tego
pomysłu było, iż patrolował teren niedaleko boiska Quidditcha, gdzie bardzo
lubił przebywać, natomiast złą, że nieopodal, dokładnie gdzieś koło bijącej
wierzby Hermiona Granger również pilnowała przydzielonego jej miejsca. Dlatego
też co jakiś czas musieli się na siebie napotykać.
Wiatr smagał
jego lekko zaczerwienione policzki, włożył dłonie głębiej w kieszenie płaszcza
i szedł dalej. Nie pomyślał o tym, żeby zabrać ze sobą jakikolwiek szalik czy
czapkę, ale tak było mu dobrze. Zimno dobrze wpływało na Dracona, dzięki temu
mógł chociaż trochę ostudzić swoje emocje, zebrać się w całość. Ciemność
wyłaniała się spod pierzastych szarych chmur, jedyne oświetlenie dawał schowany
już nieco księżyc.
Co jakiś
czas przechodził obok gryfonki. Za którymś już nie mógł się powstrzymać i mocno
szturchnął ją w ramie, powodując tym samym jej upadek.
Dziewczyna
zacisnęła zęby i podniosła się z zimnej trawy. Twarz miała wykrzywioną w
grymasie złości, a krew napłynęła jej do twarzy.
- Jakiś
problem?!
- Skądże –
odparł ironicznie – Miałem patrzeć czy jacyś intruzi nie wchodzą na mój teren,
a jeden z nich właśnie na niego wpadł. Dosłownie.
Hermiona
szczerze miała go już dość. Czy do końca jej życia będzie dręczył ją swoimi odzywkami?
Teraz, albo nigdy, musiała mu wreszcie wszystko wygarnąć, niech sobie nie
myśli, że z niej wolno tak wyszydzać. W czasie wojny uczennica domu Godryka Gryffindora dużo zrozumiała,
owszem zawsze miała w sobie odwagę, a teraz doszło jej trochę pewności siebie, stała się silniejsza oraz oporniejsza. W końcu I tak nie ma NIC do stracenia.
- Nie
sądzisz, że najwyższy czas coś w sobie zmienić? Chodzisz za ludźmi,
którzy nie mają czystej krwi i uprzykrzasz im życie. Co ci to daje, co? –
zapytała naprawdę wytrącona z równowagi. – Chcesz poczuć się jak twój ojciec, być taki sam? Zobacz jak skończył, a wtedy pewnie przejrzysz na oczy.
Chłopak miał zamiar coś powiedzieć, ale dziewczyna stanowczo mu przerwała.
- A może tak naprawdę w głębi serca robisz to wszystko tylko dlatego, że nie możesz być tacy jak inni? Odpychasz od siebie szansę jaką ofiarował ci los. Ja swoją wykorzystam Malfoy, a ty mi w tym nie przeszkodzisz.
Skąd miała wiedzieć, że to właśnie on zburzy cały porządek jej życia i zmieni je jak nikt inny? Wprowadzi harmider, rozpęta tornado, zagłuszy spokój.
Chłopak miał zamiar coś powiedzieć, ale dziewczyna stanowczo mu przerwała.
- A może tak naprawdę w głębi serca robisz to wszystko tylko dlatego, że nie możesz być tacy jak inni? Odpychasz od siebie szansę jaką ofiarował ci los. Ja swoją wykorzystam Malfoy, a ty mi w tym nie przeszkodzisz.
Skąd miała wiedzieć, że to właśnie on zburzy cały porządek jej życia i zmieni je jak nikt inny? Wprowadzi harmider, rozpęta tornado, zagłuszy spokój.
Po tej
wypowiedzi dźgnęła go palcem oskarżycielsko w pierś. Potem popatrzyła mu w
oczy, stalowoszare, nie wyrażające jakichkolwiek uczuć, puste niczym otchłań. Zrozumiała, iż osoba stojąca przed nią nie posiada serca, tylko zwykły kamień twardy jak lód. Pokręciła głową, po
czym pobiegła w stronę zamku.
Draco wciąż
stał w miejscu, lustrując, znikającą w ciemności Hermione. Nawet nie był na nią wściekły. Być może dlatego, że po prostu miała rację. Z roku na rok coraz bardziej popadał w obłęd. Upodabniał się do Lucjusza Malfoy, osoby, którą nienawidził najbardziej na świecie. Nie chciał być taki jak on: bezlitosny, despotyczny, oschły potwór.
Leżał samotnie na trawie, wokół mając za towarzysza jedynie boisko do Quiddicha. Czy rzeczywiście był podobny do ojca?
Nie jesteś złym człowiekiem, Draco w głowie rozbrzmiał mu głos Albusa Dumbledora.
Czy dyrektor Hogwartu powiedział mu wtedy prawdę, czy raczej były to tylko puste słowa? Ślizgon już sam nie wiedział w co ma wierzyć. Przez jego umysł przemykało tysiące myśli; jedne szybowały uporczywie wywołując ból, jak smok, który opiły po padliny próchnie, inne delikatnie przelatywały dając nadzieję na nową, lepszą przyszłość. Odkąd pamiętał pragnął jedynie wolności. Wolności, jakiej nie potrafili podarować mu rodzice.
I oto kim przez nich się stał.
Zacisnął dłoń na trawie, po chwili mocno wyrwał trawę z ziemi. Gdyby nie sławny pan Potter siedziałby teraz w Azkabanie, albo już po rostu by się spalił żywcem. Zeznania Wybrańca uchroniły go przed karą w więzieniu . Gryfon poszedł poszedł do samego Ministra Magii, czym również oczyścił z zarzutów Draco.
Być może powinien był mu wdzięczny, lecz czuł raptem rosnącą w nim frustracje. Wcale nie potrzebował litości. Działał sam i zdany był tylko na siebie. To leżało w jego naturze.
Leżał samotnie na trawie, wokół mając za towarzysza jedynie boisko do Quiddicha. Czy rzeczywiście był podobny do ojca?
Nie jesteś złym człowiekiem, Draco w głowie rozbrzmiał mu głos Albusa Dumbledora.
Czy dyrektor Hogwartu powiedział mu wtedy prawdę, czy raczej były to tylko puste słowa? Ślizgon już sam nie wiedział w co ma wierzyć. Przez jego umysł przemykało tysiące myśli; jedne szybowały uporczywie wywołując ból, jak smok, który opiły po padliny próchnie, inne delikatnie przelatywały dając nadzieję na nową, lepszą przyszłość. Odkąd pamiętał pragnął jedynie wolności. Wolności, jakiej nie potrafili podarować mu rodzice.
I oto kim przez nich się stał.
Zacisnął dłoń na trawie, po chwili mocno wyrwał trawę z ziemi. Gdyby nie sławny pan Potter siedziałby teraz w Azkabanie, albo już po rostu by się spalił żywcem. Zeznania Wybrańca uchroniły go przed karą w więzieniu . Gryfon poszedł poszedł do samego Ministra Magii, czym również oczyścił z zarzutów Draco.
Być może powinien był mu wdzięczny, lecz czuł raptem rosnącą w nim frustracje. Wcale nie potrzebował litości. Działał sam i zdany był tylko na siebie. To leżało w jego naturze.
***
* kwiat używany do wywaru Żywej Śmierci, ma też właściwości lecznicze, hodował go Hagrid
Przepraszam was, bo rozdział miał być dłuższy, ale jakoś mi nie wyszło :<
Błędy sprawdzę jutro.
A i założyłam zakładkę "SOWIARNIA" po to, abyście tam powiadamiali mnie o rozdziałach, a nie w komentarzach, bo robi się mały spam.
Pozdrawiam
Noxella Lux